Jak założyć gabinet logopedyczny? Co jest trudne w założeniu i prowadzeniu gabinetu logopedycznego lub terapeutycznego? Jak się zmotywować i nie poddać? Może znajdziesz inspirację w mojej opowieści

Pamiętam, jak kiedyś w rozmowie z koleżanką usłyszałam:
💬„Bo mnie to by się marzył taki malutki gabinecik” – powiedziała. A ja już wtedy troszkę wiedziałam, z czym to się je…

Wydaje się to być niewinnym marzeniem, łatwym planem do zrealizowania.

Ja jednak lubię działać małymi krokami, a pokonywanie kolejnych etapów, droga do celu – cieszy mnie najbardziej (chociaż nie ukrywam, że bywam niecierpliwa 🙂

⌛Jak to było z moim gabinetem?

✅O tym, że moim pracę magisterską broniłam na kierunku pedagogika – wiecie.
✅O tym, że uczyłam języka angielskiego – wiecie.
✅O tym, że obecnie prowadzę własny gabinet – też wiecie!

Ale nie było go od razu. Kto chce, niech przeczyta, jak to było…

Historia pewnego (mojego) gabinetu oficjalnie i mniej oficjalnie 🙂
⬇️
1️⃣2015 – rozpoczęcie studiów logopedycznych.

Wplatanie każdego zasłyszanego pomysłu logopedycznego do pracy z grupą przedszkolną (w ramach pracy nauczycielki). Wtedy za pan brat z „Minimum logopedyczne nauczyciela przedszkola” G. Demel

2️⃣ 2017 rozpoczęcie pracy jako logopeda w przedszkolu a raczej w przedszkolach, pierwsze diagnozy, pierwsze terapie logopedyczne…

Nieoficjalnie: To czas kiedy uderzam głową w mur. Okazuje się, że to co na studiach, nie ma pokrycia z rzeczywistością. Zamiast rozwiązywać problemy wyłącznie logopedyczne – mierzę się z takimi trudnościami jak: zajęcia na korytarzu, zajęcia w szatni, zajęcia w schowku na miotły… zajęcia w gabinecie dyrektora, brak materiałów oprócz klasycznego brązowego i lekko podniszczonego zestawu „Materiał wyrazowo-obrazkowy”… Znacie to?

3️⃣ 2017 – praca w pierwszym „prawie swoim” gabinecie.

Praca wyłącznie w soboty – bo tylko wtedy gabinet był dostępny. Oprócz tego praca w placówkach.

Nieoficjalnie:
– ogromna radość i satysfakcja. Wreszcie na półkach są materiały, mogę po nie sięgać, mogę z nich korzystać, mogę pracować tak jak chcę. Mam kontakt z małym pacjentem, ale też pierwsze potyczki w zupełnie nowej relacji – z klientem (rodzicem). Wieeele emocji, przygotowań i stresu…

4️⃣2020 – praca w już „swoim” gabinecie, ale…

Nieoficjalnie:
– …no właśnie, ale. Gabinet tak naprawdę jest wielkości kuchni w typowym bloku z wielkiej płyty. Nawet ma kilka szafek kuchennych. Nie przeszkadza mi to jednak w tym, aby w pełni zapału ustawić sobie tam swoje pierwsze biurko, dwa krzesła, mały stolik z dwoma krzesłami oraz mały dywan. No i zaczynam, radzę sobie. Przychodzą pacjenci.
Pracuję już praktycznie codziennie – po pracy w przedszkolu, popołudniami. Więc nie ma mnie w domu czasem od 7:00 do 19:00, bo łączę gabinet z placówkami.

Początek 2021
– pierwszy „całkiem mój” gabinet. Mały, stary, ale mój. To nic, że podłoga „pływa”.
Nieoficjalnie:
– cieszę się, że mogę pracować na swoich warunkach. Mierzę się z przeciwnościami.

Jesień 2021
– gabinet, w którym jestem obecnie (widoczny na pierwszym zdjęciu)
Jestem tutaj do dzisiaj. To właśnie tutaj czuję się najlepiej. Wszystko jest tak, jak ma być. Mam nadzieję, że również pacjenci i ich rodzice czują się tutaj tak jak ja 🙂

__
Dziękuję tym wszystkim, którzy podczas tej drogi zarażali i zarażają dobrą energią, wspierają, pojawiają się na mojej ścieżce 🙂

A jaka jest Twoja ściezka?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.