To będzie krótki, lecz dość emocjonalny wpis lecz pełen emocji. Moich.
Skąd tyle emocji wokół smoczka i własnego dziecka? Stąd, że rolę mamy i logopedy czasem trudno pogodzić. Potwierdzą to (i potwierdzają w wiadomościach prywatnych) logpopedki i neurologopedki, które zostały mamami. Jasne, że nie każda z nas tak czuje… Zapewne jest podobnie z innymi zawodami. Przykłady:
Mama stomatolog lub higienistka może mieć „bzika” na punkcie zdrowych zębów swojego dziecka i czasem gubić gdzieś granicę. Mama terepautka integracji sensorycznej może dostrzegać u swojego dziecka już od narodzin drobne lub większe trudności z zakresu integracji zmysłów, których mama laik w tym temacie, nie dostrzegłaby… itd.
Tak kręci się to koło.
Może też w nim jesteś, a może udaje Ci się nie wpadać w nie – gratulacje! Ja dopiero się tego uczę, będąc świeżo upieczoną mamą.
Przed narodzeniem córeczki zaplanowalam NIE PODAWAĆ SMOCZKA…i dzięki temu być super mamą logopedą 🦸♀️ na medal 🏅 (JA)
Czułam satysfakcję, gdy córka była początkowo bezsmoczkowa (JA) ❌
Popłakałam się w burzy hormonów, gdy po raz pierwszy podałam smoczek do zasypiania i okazało się, że dziecko go potrzebuje (JA / ONA) 😭
Przepracowalam JA.
Ważna jest ONA.
Od tego momentu cieszę się, że smoczek pomaga jek ukoić emocje i jej go proponuję 👍👶
>>> A jak u Was było ze smoczkiem? Luz czy emocjonalnie? 🤔❓